sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział III

Jest mi tak wstyd, tyle czasu bez postu, matko kochana i jeszcze taki krotki. Nie mam ostatnio weny, a wcześniej to te wszystkie święta. :(. Mam nadzieję, że spędziliście je fajnie. Zastanawiam sie troche nad przeniesieniem bloga na wattpad, co o tym sadzicie?
~
     Czuję wiatr we włosach. Powietrze deformuje mi chwilowo policzki. Przyjemne uczucie, naprawdę. Nieskończone uczucie wolności rozlewa się po moim ciele na chwilę przed upadkiem. Jak w zwolnionym tempie moją głowę wchłania ocean, a za nią wlatuje reszta ciała. Przeszywa mnie zimno i w tym momencie już nic nie czuję. Zemdlałem. 


     Palący ból na policzku działa orzeźwiająco. Potrzebuję paru sekund, aby dojść do siebie i uświadomić sobie co się stało. Nie muszę otwierać oczu, żeby wiedzieć, że to Jude mnie uderzyła. Zawsze to robi w takich sytuacjach. 
     - Co ty sobie wyobrażasz? Wracasz do skakania jak gdyby nigdy nic. Nie myślisz co poczuję ja? A gdyby coś ci się stało?
      Nie mam ochoty na wykłady tego rodzaju. Wstaję, otrzepuję z siebie piasek i kieruję się w stronę lasu. Obracam się i widzę jak biegnie, ale nie w moją stronę. Jest na mnie bardzo zła, czuję to.
      Szybkim krokiem dochodzę do domu i nie zwracając na nic uwagi zamykam z trzaskiem drzwi, rzucam się na łóżko. Łzy wylewają się niepohamowanym strumieniem. Moja poduszka wchłonęła ich już tak dużo. Cała fala emocji wsiąka w nią. Jest nasączona moimi wspomnieniami.
      Dwoma ruchami zdejmuję buty, koszulkę. Układam się wygodnie na łóżku z zamiarem spędzenia najbliższego czasu na oglądaniu filmów i seriali.
     Kiedyś komputer stał wciąż zakurzony na biurku. Odkąd Brian zniknął to moje ulubione zajęcie. Zatapianie się w czarną dziurę technologii. Przeglądam swoje listy. Komentarzy brak. Czuję częściowy smutek, ponieważ wciąż mam nadzieję, że On to zobaczy i da jakoś o tym znać, ale nigdy tak się nie stało. Przeglądam stronę główną i czytam innych teksty. Niektórzy wyrażają swoje uczucia wierszami, te właśnie przyciągają moją uwagę. Tym razem jest inaczej. Zauważam krótkie zdanie: Człowiek ma jedną niepowtarzalną szansę.*
     - Gówno prawda - zaprzeczyłem szeptem. - Gdybym miał znów szansę, a on by ją wykorzystywał, to i tak dostałby tryliard następnych.  
     Zamykam laptopa

* ,,Jeszcze się spotkamy" Iwona Sobolewska

piątek, 18 grudnia 2015

Rozdział II

Noah
lat 16
     Słychać podjeżdżający samochód. To tata wrócił z pracy. Idę czym prędzej do łazienki i przemywam twarz zimną wodą. Zazwyczaj to nie działa. Tak samo jak teraz. Nadal an mojej twarzy są duże czerwone plamy. Nos wygląda jak ,,zakazany" przycisk, taki który  w filmach zawsze ktoś wciska, choć nie może.
     Heather wchodzi bez pukania.
     - Znów mam trochę poudawać? - Kiwam głową. Tata nie może się jeszcze dowiedzieć. Nie wiem jak zareaguje.
     Wracamy do pokoju i siadamy na łóżku trochę bliżej siebie niż wcześniej.
     - Mówiłeś przecież, że później było lepiej. Byliście razem.
     - Ale wtedy mogłoby wszystko potoczyć się inaczej - zaczynam i uświadamiam sobie, że faktycznie wyjaśniłem jej to zbyt chaotycznie oraz niezbyt precyzyjnie. - Przepraszam.
     - Nic się nie stało, naprawdę - znów mnie przytula.
     Kiedyś myślałem, że się zaangażowała, ale na szczęście się myliłem. Wizualnie jestem dla niej całkiem atrakcyjny, co nie powiem działa na moje ego, ale to na tyle. Tylko dlatego zgodziła się iść ze mną do garderoby. Chciała zobaczyć czy naprawdę jestem taki nieśmiały. Tak to się z nami zaczęło.
     Słyszę kroki na korytarzu. Heather zerka na swój zegarek. Nie rozstaje się z nim odkąd ją znam.
     - Za 20 minut muszę być w kawiarni. Mam randkę - mówiąc to powoli zalewa jej malutkie policzki rumieniec. Nie pytam o szczegóły. Może zadzwoni po spotkaniu i mi opowie. Na razie nie będę naciskał. Delikatnie jak puch unosi się z łóżka. Odwraca się przy drzwiach. - Jestem przy tobie. Będzie lepiej.
      Godzinę później wychodzę na dach ze szkicownikiem. Nie wiem, czy będę coś rysował, ale też nie chcę, aby Jude go widziała.
      Wchodzę z powrotem do pokoju i odpalam komputer. Napiszę ten list. Otwieram przeglądarkę i wpisuję adres strony.
      Piszę już drugi list do Ciebie tego dnia. Popadam w paranoję? Nie mogę przestać myśleć co zrobiłem źle, naprawdę. Tęsknię za Tobą strasznie, Brian. Oddałbym za Ciebie dziesięć palców. Tylko błagam wróć. 
     Wysyłam i zamykam komputer gdy słyszę kroki przed moim pokojem. Jude wchodzi i siada na moim łóżku. Podkurcza nogi i przytula się do nich.
     - Co się dzieje?
     - Rozmyślałam znów nad mamą i nad nami. Czemu tyle czasu nie rozmawialiśmy?
     Otwieram znów laptopa. Bardzo chcę,a by już sobie poszła. Nie chcę z nią teraz rozmawiać. Gdy na ekranie pojawia się ekran, przypominam sobie o szkicowniku na dachu, który zostawiłem. Z łóżka na pewno można go dostrzec. Zmieniam zdanie i znów zamykam laptopa.
     Wstaję z krzesła i podchodzę do drzwi.
     - Idę się przejść. Idziesz ze mną? - Rzucam, ale niepotrzebnie. Stoi tuż obok mnie.
     Na dworze jest chłodno jak na te porę roku. Chowam ręce do kieszeni i idę przed siebie nie czekając na siostrę. Słyszę jej kroki. Dobiega do mnie i idziemy w ciszy. Odpowiada mi to. Aż do momentu kiedy intensywnie czuję zapach soli, wtedy zaczyna mówić. Zadaje niewygodne pytania, a ja mam dość trzymania wszystkiego w sobie. Moje emocje zbyt długo się dusiły w głębi. Dziwne uczucie, przecież dużo rozmawiałem o tym wszystkim z Heather. Głowa przynosi mi myśl, że to Jude jest moją najlepszą przyjaciółką i zna mnie jak nikt inny. Tak jest, czy tego chcę czy nie.
     - Wykrwawienie się przez ucięcie rąk czy przez samochód, który przejechał Ci po głowie? - Pytam ją. To nasza ulubiona zabawa odkąd pamiętam. ,,Jak chciałbyś umrzeć?''. Patrzy na mnie z żalem i współczuciem. Szybko odwracam głowę.
     - Samochód. Szybsza śmierć. Mózg przestanie funkcjonować zaraz po wypadku. A ty które wybierasz?
     - To samo.
     - A gdyby w chwili kiedy wykrwawiasz się na śmierć z powodu uciętych rąk, był przy tobie Brian?
     Zapada cisza. Do oczu napływają mi łzy złości, smutku i tęsknoty. Czytałam moje listy. Nie ma innego wytłumaczenia. Przyspieszam, ale ona robi to samo.
     Chcę ją zgubić. Chcę iść na urwisko. Chcę skoczyć. Muszę to zrobić. Czuję wtedy taką nieograniczoną wolność. Lecąc nie może cie nikt oceniać. Nawet sam ty. Jedyne co jest w twojej głowie to, to czy wynurzysz się z powrotem. Wiatr muska policzki, rozwiewa włosy i wtedy dopiero jest chwila samotności, relaksu. Jude nigdy tego by nie zrozumiała. Nawet nie starałem się tłumaczyć. Powiedziałaby, że jestem nieodpowiedzialny i to co robię jest bardzo niebezpieczne.
     Nie wiem kiedy tutaj się pojawiłem. Stoję nad niedużą przepaścią do oceanu. Jude już do mnie biegnie. Wiem, że nie zdąży.
     Zdejmuję bluzę, buty i skaczę.
   

niedziela, 13 grudnia 2015

Rozdział I

Zacznę od spraw organizacyjnych. Gdy będę miała natchnienie to napiszę z perspektywy Briana, coś wyjątkowego, na razie pozostaję przy Noah'u. Druga sprawa jest taka, że będę starała się dodawać jak najczęściej rozdziały, ale krótsze, bo napisanie dłuższego zajmuje mi sporo czasu, niestety nawet amatorka ze mnie nie jest. Przepraszam za jakieś problemy i zapraszam do czytania :)

Pomocni:
Fan page o tematyce przepięknej trylogii igrzysk śmierci - blog adminki, na który zapraszam.
Fan page o tematyce Potterowskiej.
~
Noah
lat 16

     To nie jest tak, że za każdym razem gdy widzę chłopaka podobnego anatomicznie do Briana, to od razu myślę, że to on, ale tym razem nawet miał te same piękne oczy, jak się później okazało - soczewki. Zaraz gdy na niego wpadłem i zobaczyłem je, serce mi stanęło. Tak bardzo za nim tęsknię, że aż to boli. W takich chwilach najczęściej dzwonię do Heather, aby móc się wyżalić. Ostatnio chyba robię, to zbyt często. Mimo tego już wciskam zieloną słuchawkę.
     - Heather? Znowu - zaczynam, choć wiem, że ona już rozumie.
     - Będę u ciebie za parę minut, okej?
     - Dobrze, dziękuję - i rozłączam się.
     Czasem czuję, że jestem za bardzo egoistyczny. Owszem, ja także jej udzielam rad, ale to co innego. Częściej rozmawiamy o mnie. Tato myśli, że ja i Heather jesteśmy parą, śmieszne. Jude wie na pewno co jest grane. Zna mnie jak nikt inny, mimo czasu, od ktorego nie rozmawialiśmy.
     Biegiem pokonuję dystans od sklepu do mojego domu, gdyż wiem, że to dziewczyna nie będzie marnowała czasu na wolny, relaksujący spacerek do mnie. W momencie przekroczenia znaku z nazwą mojej ulicy widzę ją przy wejściu. Czeka na mnie.
    Od mojego wyjścia z imprezy podejrzewała. Kilak dni później po prostu podeszła i zapytała. Nie, nie potwierdziłem, ale ona się przyczepiła a mi się to podobało. Miałem z kim pogadać. Potrzebowałem tego odkąd nie rozmawiałem z Jude. Jakoś po miesiącu już wiedziała. Nie to, że jej powiedziałem Hej, Heather jestem gejem. Była u mnie, a na widoku leżał stary rysunek Briana. Przyjrzała mu się i spojrzała na mnie.
     - Tęsknie za nim - wypaliłem i rozpłakałem się. Od tego czasu mam z nią jeszcze lepszy kontakt niż wcześniej.
     Wchodzimy do pokoju i siadamy na łóżku. Wyciąga z plecaka szkicownik i mi go daje. Gdy odkryłem, że Jude podpatruje moje obrazy, po prostu oddałem szkicownik Heather. Do końca sam siebie nie rozumiem. Nigdy nie przeszkadzało mi, że podgląda moje prace.
     - Narysuj coś innego. Skupisz się na tym. W ten sposób odgonisz myśli od Niesamowito-okiego - właśnie tak nazywa Briana przez co wywołuje mój uśmiech. Dostał takie miano, gdyż na każdym rysunku jego oczy przykuwają uwagę.
    Jude myśli, że przestałem rysować. Bardzo się nie myli. Rysuję jeden rysunek na miesiąc, dwa i zawsze jest to Brian. Brian jako gwiazda an niebie; ja patrzący przez teleskop. Brian poszukujący meteorytów w kosmosie. Brian i ja w lesie. Brian, Brian, Brian wszędzie.
     Odkładam szkicownik i zaczynam mówić, a raczej dostaję słowotoku.
     - Strasznie chciałbym, aby przyszedł i powiedział, że nic się nie stało; że wybacza i że kocha. Chcę iść znów do lasu szukać meteorytów jak jakoś 4 lata temu, gdy bylem szczęśliwy. Odkryłem wtedy siebie i myślałem, że on także. Ale gdyby tak było, to by nie wyjechał, prawda? Gdybym był mądrzejszy nie poszedłbym z tobą do tej garderoby. Mógłbym powiedzieć zdecydowane ,,nie" i zostać w tym fotelu. Może to by coś zmieniło. Jeśli pogadałbym z nim przed. Powiedział, że go kocham, cokolwiek - łapię szybki oddech. Odsuwam się od Heather i idę po chusteczki. Wycieram jej bluzkę, ponieważ, wstyd mi to przyznać, nieźle ją obsmarkałem. - Dwudziestominutowy spacer wszystko by załatwił. Na spokojnie powiedziałbym wszystko, a on mi. Przecież nie bez powodu były te wszystkie gesty.
     Przytuliła mnie do moich własnych smarków, ale nie dbam o to. Cieszę się, że jest. Gdy tylko wyjdzie napiszę list, kolejny.
   

środa, 9 grudnia 2015

Prolog

Noah 

lat 16

     Każdego czwartku o siedemnastej czekałem na Briana w lesie obok drzewa, przy którym mnie pocałował po raz pierwszy. Zawsze siadam na wystającym korzeniu, opieram się o pień i wspominam chwile gdy był tutaj, zaraz obok mnie; gdy byłem szczęśliwy. Tyle tygodni, a on wciąż nie przychodzi.
     Postanawiam ruszyć się z tego zajętego przez bolące wspomnienia miejsca i w myślach zaczynam pisa wiersz, aby później wstawić go na LostConnections.com, jak zawsze. Odkąd przestałem rysować, to zajmuję się właśnie tym - bezsensownymi błaganiami. On tego nie przeczyta, myślę kończąc list. Tylko się pogrążam. Błądząc w swoim świecie na dobre potykam się o coś na ziemi. Mam bardzo dużo czasu do powrotu taty z pracy, więc powoli zbliżam się do przedmiotu mojego zawahania ciała. Biorę kamień do ręki. Jest o wiele cięższy, niż normalne. Odwracam go i widzę wklęsły ślad o wielkości mojego kciuka. Przed oczami staje mi on pochylający się nad ziemią, gdy pierwszy raz wyszedłem z nim na poszukiwania. Moja ręka z prędkością światła szybuje w stronę mojego czoła. Przecież to meteoryt. Chowam go do kieszeni bluzy razem z rękoma i zaciskam na nim pięść. Mam ich już kilka w domu, znaczy myślę, że to one. Nie jestem pewien. Gdy Brian wróci dam mu je, a on sprawdzi. Jeśli wróci.
     W domu wita mnie tata z zatroskaną miną.
     - Zapomniałem o mleku. Nie mam z czym zjeść moich płatków - zaczyna, ale ja już wiem czego ode mnie oczekuje. - Dam ci pieniądze, a ty pójdziesz do sklepu po to mleko?
     - Jasne, tato - wyciągam rękę. Zaciskam pięść gdy czuję delikatne zimno. 
     Podążam dłuższymi uliczkami. Po śmierci mamy, to tato chodził na długie spacery. Ostatnio spróbowałem tej metody na stres i poskutkowało, choć nadal jest to samo, ale mniej. Zastanawiam się czy myśli o mnie? Czy czyta moje listy? Czy nadal jest na mnie zły? Czy ma kogoś? Czy tęskni?
     Kończę te rozmyślania kiedy nieuważnie wpadam na chłopaka o tych samych nieziemskich oczach.